Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Udało się! Strzyżowianin Jacek Libucha sam dotarł na Biegun Południowy. Jest trzecim Polakiem w historii, który tego dokonał

Redakcja
Jacek zadedykował wyprawę zmarłemu ojcu, Adamowi. Podkreśla, to on natchnął mnie do podróży
Jacek zadedykował wyprawę zmarłemu ojcu, Adamowi. Podkreśla, to on natchnął mnie do podróży Jacek Libucha
Jacek Libucha ze Strzyżowa jako trzeci Polak w historii dokonał prawie niemożliwego: samotnie, bez pomocy z zewnątrz, przemierzył Antarktydę i dotarł do Bieguna południowego. Zrobił to szybciej niż planował.

- 5 stycznia 2020, o 17:41 czasu chilijskiego, po 53 dniach 4 godzinach i 1 minucie, dotarłem na Biegun Południowy! Przebyłem na nartach samotnie, bez wsparcia z zewnątrz 1141 km. Dołączam do grona około 30 ludzi w historii wypraw polarnych, którym się to udało. W Polsce jest nas troje: Marek Kamiński, Gosia Wojtaczka i ja - Jacek Libucha ze Strzyżowa nad Wisłokiem - napisał polarnik na swojej stronie internetowej.

Jacek planował, że zakończy podróż po 55 dniach wędrówki. Z punktu startowego, czyli lodowca Union Glacier, wyruszył 11 listopada. Przez prawie dwa miesiące miał wędrować na nartach ciągnąc 120 kilogramowe sanie z prowiantem. Zabrał ze sobą 165 racji liofilizowanych, 7 kg orzechów i suszonych owoców, 55 rosołków, 5,5 kg czekolady, 110 batonów, 900 kostek cukru i prawie 7 kg masła. Może się wydawać, że to bardzo dużo, ale w ciągu ostatnich dni wyprawy, strzyżowski polarnik miał obawy, czy wystarczy.

- Teraz kalorie to kluczowa kwestia, a jedzenia mam jednak za mało - martwił się Jacek.

Jednak nie to było największą przeszkodą, która stanęła na drodze podróżnika. Z jego relacji można się dowiedzieć jak brutalna potrafi być pogoda na Antarktydzie. Opisywał m.in. zjawisko „whiteout’u”, podczas którego biel śniegu zlewa się całkowicie z kolorem nieba. Wtedy widoczność jest niemal zerowa, przez co określenie swojego położenia jest prawie niemożliwe. Podczas wyprawy zdarzało się, że bardzo obficie padał śnieg i Jacek był zmuszony do kilkudniowego postoju.

Kierunek: dom

Mimo wielu trudności polarnik ze Strzyżowa dotarł do swojego celu. Lżejszy o 16 kg, z ostatnią kostką cukru w zapasach i ze świadomością, że jako jeden z nielicznych zdobył w taki sposób Biegun Południowy.

- Ostatnie cztery dni to znowu marsz „w mleku” - zwłaszcza słaby kontrast mocno przeszkadzał. Mimo wszystko, bliskość celu (i kończące się jedzenie...) popychała do przodu. Gdy zobaczyłem w końcu anteny stacji Amundsena-Scotta, to jakbym dostał zastrzyk adrenaliny - pisał 6 stycznia Jacek.

- Dzisiaj rano ważyłem 72,2 kg, a w dniu wyjazdu z Polski 88,3 kg. Ubyło zatem 16 kg!

- Dzisiaj już bezpieczny w swojej kwaterze w bazie na lodowcu Union Glacier regeneruję siły, zajadam się „prawdziwym” jedzeniem i przygotowuję sprzęt do powrotu - kontynuował polarnik.

Gratulujemy!


Zobacz też: Maraton przy -50 stopniach Celsjusza. 16 śmiałków stanęło na starcie ekstremalnego biegu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na strzyzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto